Kiedy się poznaliśmy oboje byliśmy studentami. Ja uczyłam się na Uniwersytecie, Jacek na Politechnice. Kiedy mi powiedział mi, że prowadzi działalność gospodarczą, zrobiło to na mnie duże wrażenie. Większość z nas żyła wtedy chwilą, z głową w chmurach, a TRYC miał własną pracownię. To było coś!
Myślę, że trochę podrywał mnie na bycie architektem. Zaprasił mnie do kina, na spacer, ale również na swój wykład w Muratorze. To było w okolicy Placu Zbawiciela. Weszłam trochę spóźniona i zobaczyłam go w roli eksperta. To było już drugie WOW! Potem na moją pierwszą w życiu skrzynkę, która miała adres: roma_2000 (założyłam ją w Roku Jubileuszowym) przysłał zdjęcia swojej pierwszej profesjonalnej sesji zdjęciowej zrealizowanej dla Dobrego Wnętrza. Minęło od tamtej pory ponad 20 lat, a te łazienki ciągle są ładne.
Wkrótce potem zostałam Żoną Architekta uważam, że powinna być zrejestrowana taka profesja w rejestrze zawodów. Wymaga ona ściśle określonych kompetencji i bywa równie fascynująca, co kłopotliwa.
Kiedy rodziło się nasze drugie dziecko Jacek bronił dyplom. Byliśmy też w trakcie przeprowadzki. I chcę Ci wyznać, że jestem z niego bardzo dumna, że obronił się na piątkę, mimo tylu zawirowań, które działy się w naszym życiu.
Jestem też pod dużym wrażeniem Jego wyczucia trendów i kierunków rozwoju, umiejętności korzystania z nowości technologicznych i gotowości do wdrażania ich w życie, zmian. Swoją pierwszą stronę internetową zakładał, kiedy jeszcze połączenie z Internetem uzyskiwało się przez telefon stacjonarny. W ogóle nie rozumiałam, po co spędza godziny, na budowaniu strony w flashu i jak to się ma przełożyć na nasz domowy budżet. A chwilę po postawieniu jej, napisała klientka, że jest urzeczona jej prostotą i minimalizmem i chciałaby poprosić go o projekt wnętrz. Powstało z tej współpracy piękne mieszkanie na Mokotowie, potem drugie. Kolejną nowinką, którą Jacek szybko wprowadził do swojej pracowni, było projektowanie trójwymiarowe. Jak już to rozkminił, to i dzieci miały przy okazji zabawę.
Żeby nie było, że to całe projektowanie to tylko zabawa, to nadmienić muszę, że widzę też, że praca architekta wnętrz bywa trudna. Zdarza mi się widzieć męża utrudzonego: pracą na dużych emocjach swoich i klienta, kosztowne pomyłki. Przeświecający w tyle głowy etos domu, w którym każdy ma się czuć dobrze. No i kiedy jest taki wypalony, to potrzebuje pobyć sam w ciszy i spokoju. Wyrusza wtedy w odludne miejsce i zbiera siły.
Wielu z Was miało okazję już podziwiać Jacka zdjęcia ze Svalbardu. Te jego wyprawy na Biegun Północny dla wielu z Was wydawały się czymś fascynującym. A dla mnie to trudne chwile w samotności i obawie, czy niedźwiedź go nie zje. I myślę sobie, czy nie może tak odnaleźć siebie, gdzieś tu nad Wisłą, albo w Puszczy Kampinoskiej? Widocznie nie!
Zaciskam zęby i czekam aż wróci z siłami do nowego życia.
Ważnym rozdziałem w naszym życiu jest praca związana ze Stowarzyszeniem Architektów Wnętrz i dwie Jacka kadencje w zarządzie. Ja w tym czasie prowadziłam biuro SAW. Byłam niemal jak dziewczyna szefa! Dla nas obojga poważnym przedsięwzięciem, w tym czasie, była organizacja dwóch edycji konkursu Wnętrze Roku SAW. Podczas przygotowania gali, kiedy już na pokład szły wszystkie ręce, koperty kleiły nawet nasze dzieci. Także znowu nam się te światy prywatny i służbowy przenikały.
Każdy projekt, każdy klient, każda współpraca mniej lub bardziej przenika nasze życie. To są czasami rozmowy w samochodzie, to są imiona i nazwiska, które docierają do naszych uszu. Pamiętam jak dwuletnia córka na widok mojego ojczyma, którego słabo znała; powiedziała „Dzień Dobry Panie Balcer!” Podając nazwisko wykonawcy, z którym mąż współpracował od pewnego czasu.
Pozdrawiamy Marka!
W pewnym stopniu każdy klient, kontrahent czy wykonawca wnika w nasz rodzinny ekosystem.
Jak większość z was wie, od lat wspieram Jacka w copywritingu. Na jego stronie prowadzę blog, w którym opisuję jego działania okiem żony architekta. Dostawałam propozycje pracy dla innych architektów. Odmawiałam. Bo wiem, że nie byłabym w stanie tego dobrze robić. Walorem treści, które powstają dla Jacka jest duża dawka emocji, która mi się od niego rykoszetem dostaje przy każdym projekcie. I w tym tkwi siła przekazu. Tego nie da się spreparować na odległość.
Na zakończenie pragnę publicznie zadeklarować, że będę Go dalej wspierać. Jestem wielką fanką zaprojektowanych przez męża wnętrz. Z dużym sentymentem wspominam czasy, kiedy urządzaliśmy nasze mieszkanie. Nigdy wcześniej ani nigdy potem nie rozmawiał ze mną tak dużo i nie słuchał tak uważnie. Wciąż lubię nasz dom i za każdym razem, kiedy otwieram szafę w dużej łazience, to jestem pod wrażeniem jak to mądrze wymyślił.
——
Życzę Ci mężu kolejnych lat radości z życia zawodowego, klientów, którzy będą nadawać na tych samych falach. Sukcesów i spełnienia.
Żona architekta!